JURATA - Uzdrowisko na Półwyspie Helu, akcja na 5 akcji po 100 zł I emisji z 1930 r.
JURATA - kurort z niczego, powstały na pustej plaży za pieniądze z tej emisji akcji.
Stan zachowania - doskonały.
JURATA kurort z niczego
"W pewnej chwili rozwarły się fale morza i wynurzyła się z nich młoda, nadzwyczaj urodziwa dziewczyna [..] - Nie lękajcie się - odezwała się [..] melodyjnym głosem - Jestem królową tej wody. Na jej dnie mam pałac i wiele wiernych boginek. Odkąd tu zamieszkałam, poznałam waszą ciężką pracę i mizerne życie. Przekonałam się, że jesteście ludem uczciwym. I dlatego postanowiłam wam pomóc.Niczego w zamian nie żądam. [...] - Zwą mnie Jurata albo Bursztynka".1
Tak mówi legenda i mówi jeszcze, że Jurata i jej ukochany, młody rybak zwany Tosiem giną, "aby swoją śmiercią zapewnić im [ rybakom - Ma] życie". Na czele dobrej królowej morza osada rybacka została nazwana Juratą, a złocisty kamień wyrzucony przez wodę - bursztynem.
Legenda - jak to często bywa - nie mówi prawdy, w każdym razie niecałą. Jurata jest bowiem jedyną miejscowością na Półwyspie Helskim, która powstała "z niczego, pośród głuchego lasu między Helem, a Jastarnią" (Dziennik Gdyński, 16.09.1934 r.). Powstała nie z zauroczenia miejscem, rzeczywiście niezwykłym, lecz jako dobra lokata kapitału, kurort, który miał przyciągać bogatych Polaków, spędzających zwykle wywczasy zagranicą. Juratę zbudowała bowiem Spółka Akcyjna "Jurata", która 22 lutego 1928 roku (a więc jeszcze przed swoją rejestracją, bo ta nastąpiła 3 grudnia 1928 roku w sądzie w Pucku) wydierżawiła teren na Półwyspie Helskim od Skarbu Państwa Polskiego "na okres czasu od 15 lutego 1928 roku do 14 lutego 2048 roku na prawach długoletniej dzierżawy i z prawem odstąpienia swoich praw osobom trzecim" (cyt. Wg: Studyja wstępne do projektu szczegółowego planu zabudowania osiedla Jurata na Helu pow. morski sporządzony przez inż. T. Zandfosa, Kierownika Referatu Urbanistycznego Wydziału Powiatowego powiatu morskiego w Wejherowie w roku 1934 - Archiwum Państwowe w Gdańsku, Ekspozytura w Gdyni.) W tym samym opracowaniu inż. T. Zandfos napisał:
"Osiedle Jurata o powierzchni 150 ha, leży na Półwyspie Hel w powiecie morskim w odległości 3,0 klm od osiedla Bór i 10,0 klm od osiedla Hel. Od strony południowo-zachodniej Jurata graniczy na przestrzeni 440 metrów z terenami, wydzierżawionymi przez Skarb Państwa Polskiego Towarzystwu Lasmet z Bydgoszczy w celu zabudowania (plan zabudowania nie jest opracowany, tereny nie są zabudowane). Od strony południowo-wschodniej na przestrzeni 960 metrów teren Juraty graniczy z lasem państwowym, wchodzącym w obręb administracyjny obszaru dworskiego Hel (Nadleśnictwo Hel). Od strony północno-wschodniej teren przylega do morza Bałtyckiego na przestrzeni 2,5 kilometra i na całej długości posiada piękną plażę o drobnym, czystym piasku, której szerokość dochodzi w części środkowej do 60 metrów. Od strony południowo-wschodniej tereny graniczą z Zatoką Pucką na przestrzeni 2,26 kilometra, plaża jest tu wąska, brzegi strome, piaszczyste, wysokość ich dochodzi do 2 metrów nad poziom morza".
Polska "Palm - Beach"
Pierwsze inwestycje w Juracie już w roku 1928; wybudowano studnie artezyjską, instalację elektryczną, zaczęto budować pierwsze stylowe wille. W maju 1931 roku "Gazeta Gdańska" doniosła, że Spółka Akcyjna Jurata na podstawie umowy koncesyjnej z rządem przystąpiła już do eksploatacji rozległych terenów leśnych na wschód od Jastarni i już w roku bieżącym (...) otwiera pierwszy sezon nowego uzdrowiska. Ponieważ Gdynia nabiera coraz bardziej wielkomiejskiego charakteru, stając się "oknem na świat" polskiej gospodarki, do Spotów i do Gdańska jeździć na wywczasy było coraz mniej patriotycznie, należało bywać nad "polskim morzem", w Juracie, Jastarni, Helu, Chałupach czy Wielkiej Wsi (Władysławowie), bo "taniej i u siebie, i morze lepsze[...} prawdziwe, i plaże lepsze i piasek czysty i drobniutki, taki przyjemny i bardziej na wsi i więcej dla nerwów wypoczynku [...] ", jak pisała 29 lipca 1932 roku Gazeta Gdańska.
Szczegółnie Jurata zasługiwałą na uwagę, bo budowano ją zupełnie inaczej niż pozostałe uzdrowiska. Istniało przed wojną kilka planów zagospodarowania terenów wydzierżawionych przez Spółkę Jurata, np. z 1931 roku, przewidujący, poza budową willi, hoteli i pensjonatów także budowę rynku, kościoła, szkoły powszechnej, urzędów, parku, kasyna itp. Żaden z planów nie został w pełni zrealizowany, ale i tak polska "Palm-Beach", jak nazwała Juratę Gazeta Gdańska, była najnowocześniejszym kurortem przedwojennej Polski. Wille budowane do wynajęcia lub do wykupu były nieduże (dwa lub trzy pokoje, kuchnia, łazienka i WC), ale z doprowadzoną kanalizacją, wodą i prądem. Otaczały je ogródki z sosnami, te rosły przecież wszędzie i rabatami róż i barwnego kwiecia, grząskie piaski pokryła szachownica betonowych chodników, dzielących równe, symetryczne ulice (Gazeta Gdańska, 26.VII.1935).
"Lido" i inne
Powstały także hotele i pensjonaty; najsłynniejszy z nich "Lido" znany był w całej Polsce. Wybudowany w latach 1932/33, otynkowany przez gdańską firmę "Elewacja" Zakłady Przemysłowe pod kierownictwem Władysława Lorentowicza, był najbardziej ekskluzywnym miejscem w okolicy. To właśnie w Lido gościli Eugeniusz Bodo, siostry Halama, Jadwiga Smosarska, Józef Beck, gen. Władysław Sikorski, Jan Kiepura i wielu, wielu innych. W "Lido" podejmowani byli po swoim sławnym locie przez Atlantyk bracia Józef i Bolesław Adamowicze, lotnicy polskiego pochodzenia, którzy 28-29 czerwca 1934 roku przelecieli z Harbour Grace (Nowa Funlandia) na samolocie Bellance "City of Warsav" i lądowali w St. Andre w Normandi. W "Lido" wynajmował pokój, mimo iż posiadał swoją willę w Juracie, Wojciech Kossak, bywały tam jego córki, Maria Jasnorzewska-Pawlikowska i Magdalena Samozwaniec. W "Lido" odbywały się najsłynniejsze dancingi i sobotnie bale, grały tu cały sezon orkiestry z Warszawy ze słynną orkiestrą Henryka Golda i Petersburskiego na czele. W roku 1935 rozpoczęła działanie "Cafe Casino", kawiarnia położona nad brzegiem Bałtyku, z tarasami od strony morza i parkietem do tańca pod gołym niebem. "W lokalu tym odbywają się codzienne podwieczorki taneczne, występy artystyczne i dancingi do rana ". (Dziennik Gdyński", 4.VII.1937). Oba lokale "Lido" i "Cafe Casino" w czasie drugiej wojny światowej podmyło morze, zostały tylko ruiny na wydmach, dziś prawie w tym samym miejscu stoi hotel "Bryza" z kawiarnią i tarasami wychodzącymi na Bałtyk. Hotel "Lido" działa do dziś. W Juracie można było mieszkać także w pensjonatach: Florida, Wielkopolanka, Marina, Hungaria, Mewa, Marysieńka, Barigna, Bałtyk, Mira, pensjonacie Waldemara Mrozika, Helunia, Przedwiośnie i innych. Ceny w sezonie 1939 roku wahały się między 7 a 28 zł., ta najwyższa to oczywiście cena pokoju dwuosobowego z łazienką w hotelu "Lido".
Główny akcjonariusz
W lipcu 1933 roku odbyło się uroczyste poświęcenie Juraty. "Gazeta Gdańska z 7 lipca donosiła: "W ub. Niedzielę na półwyspie helskim odbyło się uroczyste poświęcenie nowopowstałej miejscowości klimatycznej Jurata położonej między Jastarnią a Helem. Na poświęceniu obecni byli przedstawiciele sfer rządowych i gospodarczych, Między innymi obecni byli: Dyrektor Departamentu Min. Spraw Wewnętrznych Nowak, Radca Min. Komunikacji dr. Orłowicz,delegat Komisarza Rządu inż. Miecznikowski, Prezes Rummel, senator Sobolewski, b. Premjer inż. Skulski, Dyr. Zarządu gen. Zwierzchowski, dyr. Benisławski i inni". Była to wiele znacząca uroczystość, tym bardziej iż głównym akcjonariuszem Spółki Akcyjnej Jurata był finansista żydowskiego pochodzenia Mojżesz Lewin. W swoich wspomieniach ks. Paweł Stefański, długoletni proboszcz w Jastarni (od 30 marca 1917 roku), napisał: "Hotel Lido kosztował podobno 600.000 zł. Niejedni zamiast Lido mówią Żydo. W ogóle dużo się mówi o zażydzeniu całej Juraty, o tym że to spółka żydowska. Rzeczywiście głównym akcjonariuszem był Żyd Lewin. On posiadał 90% wszystkich akcji, a zatem prawie sam o wszystkim decydował. Lewin to Żyd kulturalny, rosły, tęgi, światowiec. Przeważnie w Paryżu się zatrzymywał i tylko czasem, podczas sezonu i do nas zajeżdżał. Był lubiany, bo dla każdego był grzeczny i hojną miał rękę. Podobno nieraz tracił setki złotych w wesołym towarzystwie. Ofiarował nawet bezinteresownie plac na kościół katolicki i obiecał także budulec! No proszę!".2
Kościoła przed wojną w Juracie nie udało się wybudować, powstała tylko niewielka kapliczka pod wezwaniem Anioła Stróża, rozebrana przez hitlerowców. Dopiero 1 lipca 1989 roku powołano w Juracie samodzielny wikariat pod wezwaniem Matki Bożej Nieustającej Pomocy, duspasterzem został ks. Tadeusz Reszka i to on 1 maja 1990 roku rozpoczął budowę, najpierw kaplicy, a od 1992 roku kościoła. 5 maja 1998 roku nastąpiło uroczyste poświęcenie nowego budynku.
Czwarty dom Kossaka
Z Mojżeszem Lewinem spotkał się także Wojciech Kossak, który najpierw poznał jego żonę, malował bowiem jej portret. W liście z 14 stycznia 1933 roku pisał: "Moje drogie biedne skłopotane Momo,[...] Przyślę ci fotografię portretu pani Warden, pani Lewin (podobno mam robić i pana Lewina, major Czuruk za tym chodzi)"3, a pięć dni później: "Moja najdroższa Maniusiu. Posyłam ci fotografię z Portretu pani Lewinę i Pani Warden. Pomyśl sobie, że oba są naturalnej wielkości".
Czy znajomość z Mojżeszem Lewinem miała jakiś wpływ na to, iż około 1936 roku Kossak zainteresował się Juratą? Nie wiadomo tego na pewno. Faktem jednak jest, że od roku 1937 miesiąc lub dwa spędzał malarz w swoim domku w Juracie przy ulicy Świętopełka 13 (domek stoi do dzisiaj, niestety bez żadnej informacji, że należał do sławnego malarza). Wojciech Kossak od razu przystąpił do przeróbek; odbudował werandę i pracownię. Projekt rozbudowy przygotował architekt z Gdyni Antoni Śpiewakowski i on, w imieniu swojego klienta, nadzorował przedsięwzięcie. W lipcu 1938 roku wszystko było już gotowe, Kossak pisał z Juraty do swojej córki, Magdaleny Starzewskiej (Samozwaniec): "Następujące są kombinacje: a. śliczna oszklona weranda z widokiem na ogród (nawet dwie otomany możliwe), b. połowa średniego pokoju (jedno posłanie), c. Ten pokoik, gdzie ja spałem (jedno posłanie), d. Pokój Moma, obiekt najwyższej troski Reksa (jedno posłanie), e. Druga połowa centralnego pokoju (jedno do dwu posłań), f. Kuchnia, g. Wąziutka klitka dla Kazka, wreszcie łazienka i WC, w pracowni od 3 do4 legowisk, ale ranne wstawanie de rigueur.
Polecenia godne są wszystkie, nawet śliczna pracownia, pomieścić można wszystkich, ale niezbyt wrażliwych na budzenie się ludnego środowiska. Twój koncept spania w G niemożliwy, ja się drę o kawę o 7-ej, więc Kazimierz musi ją robić już o 6-tej. Reks wzburzony na samą myśl. Ja sądzę, że najlepszy dla Ciebie będzie mój przeszłoroczny pokoik, a ja się palę do spania na werandzie, a potem, jak zupełnie wyschnie, w pracowni". List uzupełniony był rysunkiem - rzutem z domu z odpowiednimi oznaczeniami. Swej letniej rezydencji poświęcał Kossak dużo uwagi, nie tylko dlatego, że dom w Juracie (malarz miał jeszcze dom w Krakowie - tzw.Kossakówkę, dom w Zakopanem i mieszkanie w Warszawie w hotelu Bristol ) spowodował klęskę finansową, ale także dlatego,że artysta lubił pracować nad morzem.. W liście z lutego 1939 roku pisał do żony: "Jurackie weksle za pracownię już się kończą, wczoraj zapłaciłem 500 zł, zdaje się, że to koniec. Jednakże moje marzenia o malowaniu szkiców do panoramy w Juracie robi się rzeczywistością, co daj Boże w zdrowiu nam obojgu i pisklętom. O Mojżeszu Lewinie wspomina raz jeszcze, w lutym 1938 roku donosząc z Warszawy:
"Drogie Momo [...] Jest tu Lewin, tak tymi dwoma studiami z Juraty uszczęśliwiony, że nie wie, co robić". Cz są to te same szkice, które artysta pokazał na wystawie w Poznaniu w Hotelu Bazar w lutym i marcu 1937 roku? Nie wiadomo. Mojżesz Lewin wyjechał ostatecznie z Polski w 1938 roku i zamieszkał na stałe w Paryżu. Być może zabrał ze sobą nad Sekwanę studia z Juraty, które tak go uszczęśliwiły?
Jurata sprzedana
W roku 1938 Jurata znów znalazła się na łamach wszystkich polskich gazet. Alarmistyczne tytuły brzmiały: Jurata sprzedana! Gazeta Gdańska z dania 21-22 maja 1938 roku pisała: "Jak donosi Gazeta Handlowa znane kompielisko morskie na Półwyspie Helskim - Jurata zostało sprzedane za kwotę 2 500 tys. złotych. Nabywcą jest M. Wolf, przemysłowiec z Holandii, który jest współwłaścicielem towarzystwa handlowego Gokkes S.A. w Warszawie". Parę dni później, 27 maja gazeta uzupełnia informację: "Interesując się bliżej tą sprawą, zdobyliśmy nieco szczegółów, które rzucają na fakt sprzedaży Juraty więcej światła. Kąpielisko, jak wiadomo, było własnością kupca Żyda Mojżesza Lewina , zamieszkującego ostatnio stale w Paryżu. Lewin zdobył w swoim czasie znaczny majątek, pośrednicząc przy wykupie Puszczy białowieskiej z rąk Anglików, z którymi zawarto niezbyt fortunną transakcję w pierwszych latach niepodległości. Następnie Lewin wykupił z kolei na własną rękę Juratę z rąk francuskich. W kompielisku tym poczynił inwestycje. Ostatnio jednak, widząc wzrost antyżydowskich nastrojów w Polsce, zapragnął pozbyć się udziałów w Juracie i zaczął poszukiwać nabywców. W jaki sposób znalazł go w osobie Marcelego Wolfa, pozostanie jego tajemnicą. Dość, że przybył do Hagi, gdzie multimilioner Wolf zamieszkuje i ubił z nim transakcje, sprzedając Juratę za 100 tysięcy franków szterlingów, czyli za 2.500.000 złotych. Lewin stracił dwie trzecie włożonego kapitału.
Osoba nowonabywcy Marcelego Wolfa nie jest w Polsce obca. Jest on współwłaścicielem koncernu holenderskiego Jokkesa i rozporządza flotą 20 własnych statków morskich. W koniunkturze wojennej ostatnich czasów dorobił się wielkiej fortuny i nabycie przezeń Juraty jest prawdopodobnie jakimś rozrachunkiem w skali tajemniczych interesów międzynarodowych".
A tak sprawę opisuje ks. Paweł Stefański: "Aż tu naraz rozpoczęła się nagonka na Żydów, na zażydzoną Juratę i na Lewina. Wówczas podobno tak się odezwał do akcjonariuszów:
- Panowie! Jestem wprawdzie Żydem, ale nowoczesnym. Niczyjej wiary nie zaczepiam i ofiarowałem nawet dużo na kościół katolicki. Ale ostatecznie jestem tylko człowiekiem i mam też swoją godność ludzką! Jeżeli za moją dobroć katolicy mnie lżą i plują na mnie, to oczywiście nie można ode mnie żądać dalszej życzliwości. A że do osobistych zaczepek dołączyły się nieporozumienia z rządem, Lewin sprzedał swoje akcje. Nabyła je firma Gokkes, Polsko - Holenderskie Towarzystwo Eksportowe. Głównym akcjonariuszem jest teraz Katelbach - katolik"
Spółka Akcyjna Jurata w ostatnich dniach maja 1938 roku odbyła walne zgromadzenie w Warszawie, wybrała nowe władze i planowała dalsze inwstycje. Mimo zamieszania wokół właścicieli nadal odwiedzana była przez letników spragnionych słońca i wody. Pod koniec lipca 1938 roku odwiedziło ją 767 wczasowiczów, jak zwykle przyjechał Wojciech Kossak. Między Jastarnią a Juratą planowano budowę wielkiego domu wypoczynkowego Rodziny Kolejowej, w lipcu 1939 roku w hotelu Lido przebywali wiceminister komunikacji inż. Bobkowski z małżonką, wnuk prezydenta RP Józef Zawisłocki i wojewoda pomorski min. Raczkiewicz, w lipcu także odwiedził Juratę Jan Kiepura. Cały sezon letni 1939 roku reklamowały się pensjonaty Lido, Bałtyk, Florida, Marina, Wielkopolanka.
Droga do Juraty
Jurata przyciągała wszystkich, dojeżdźali do niej letnicy z całej Polski, kursowała bowiem kolej, wybudowana już w latach 1922/23. Niewielki dworzec kolejowy istniał w Juracie już od początku. Statki z Gdyni i Gdańska przybijały wprawdzie do przystani w Jastarni, ale na drogę do Juraty można było sobie zamówić powóz, a z czasem samochód. W maju 1935 roku ruszyła na Helu budowa szosy, pracami kierował z ramienia wydziału powiatowego w Wejherowie inż. Kiepal, twórca bulwaru nadmorskiego do Jastrzębiej Góry. Już w lipcu1935 roku można było dojechać do Juraty automobilem. I pewnie spełniłyby się marzenia twórców Juraty o polskiej Palm-Beach gdyby nie wrzesień 1939 roku.
Wojciech Kossak, który przebywał w Juracie prawie do końca sierpnia 1939 roku, kilkanaście dni przed wybuchem wojny donosił:"Ja jeszcze w Juracie, widzę w oddali Gdańsk, ale pomimo to pełno gwarno, kita do góry, jak to mówią. Stanowczo jesteśmy nie byle jaką rasą. Zostanę tu, jak długo się da, mam ciągle pełen rezerwuar benzyny w moim wozie.. no i jak zaczną stamtąd Hel i Juratę bombardować - to wio!.
Powrót Palm - Beach
Po wojnie Juratę próbowano zmienić z ekskluzywnego kurortu w ogólnie dostępne letnisko, budowano domy wczasowe zakładów pracy, upaństwawiano prywatne wille i pensjonaty. Na szczęście las, w który wpisana została Jurata, zasłonił owe demokratyczne budowle, no szczerze powiedziawszy - elity rządzące także i wtedy lubiły trochę luksusu...
Dziś Jurata znów nabrała nieco elitarnego charakteru, należy w niej bywać, niekoniecznie tylko w sezonie letnim. Duże hotele, pensjonaty, dziś sprywatyzowane, przyjmują gości przez cały rok. W słynnym hotelu Bryza, wykupionym w roku 1992 przez Zbigniewa Niemczyckiego, przebudowanym i unowocześnionym, bywają politycy i artyści. Poza komfortowymi warunkami, mają zapewnioną dyskrecję i widok na morze, piękny o każdej porze roku.
I jak dawniej można spokojnie napisać: "Kompielisko Jurata cieszące się już od miesięcy kompletem gości, nie może w tym roku narzekać na brak atrakcji. Wiele imprez, w tym niektóre o charakterze międzynarodowym, ściąga do Juraty przyjezdnych z innych kompielisk morskich, nie mówiąc już o mieszkańcach Gdyni" (Dziennik Gdański, 13.VIII.1939).
Nagroda - 500 zł
Bogini Jurata pochodzi prawdopodobnie z Litwy jak więc trafiła nad polski Bałtyk? Najprawdopodobniej jako nazwa wymyślona na potrzeby spółki i późniejszego kąpieliska. A może stało się to tak, jak wspomina ks. Paweł Stefański: "Skąd się wzięła ta nazwa i co ona oznacza? Otóż ogłoszono konkurs i wyznaczono 500 zł nagrody za najlepszą i najodpowiedniejszą nazwę nowego uzdrowiska. Chodziło o nazwę czysto polską, o brzmieniu dającym się łatwo wymówić także w obcych językach. Nagrodę przyznano nauczycielce, która zaproponowała nazwę Jurata. Jest to imię starosłowiańskiej bogini morskiej".
Ale jeśli rzeczywiście odbył się konkurs, to kto, gdzie i kiedy go ogłosił? I skąd była owa nauczycielka, która ów konkurs wygrała.
Historia Juraty, mimo że krótka, bo przecież dopiero 72-letnia, ma swoje zagadki i tajemnice. Ksiądz Paweł Stefański napisał: "Szkoda, że z piórem w ręku nie śledziłem rozwoju tego nowego osiedla. Szkoda niepowetowana, wszak to ciekawa rzecz. Rzadko się zdarza, aby gdzieś na pustkowiu, na rozkaz z góry, zakładano nowe uzdrowisko".