II RP, 1936 rok. Zawody Konne Międzynarodowe
Koperta z
papeterii Adiutanta Przybocznego Prezydenta RP Ignacego Mościckiego,
którym był wówczas - w stopniu majora 2 pułku strzelców podhalańskich -
Józef Hartman.
Hartman zapisał się jednak w historii polskiej wojskowości w dużo bardziej znaczący sposób. Był „ojcem cichociemnych".
W czasie II wojny wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie i razem z dwójką przyjaciół przekonali Naczelnego Wodza generała Sikorskiego do stworzenia elitarnej jednostki wyszkolonej w technikach rodzaju, przeznaczonej do przerzucania potajemnie do Polski, dla wsparcia Armii Krajowej. Przeszedł kilka szkoleń z technik dywersyjnych, organizacji walki konspiracyjnej, sabotażu, strzelectwa snajperskiego i skoków spadochronowych brytyjskich służb specjalnych SIS. Sam nie mógł wrócić do Polski - był zbyt znany jako długoletni adiutant Mościckiego, ryzyko dekonspiracji było zbyt duże - jego zdjęcia publikowała nawet przedwojenna prasa. „Zamiast wysyłać go do Polski, strzelcie mu od razu w łeb. Na jedno wyjdzie” - miał powiedzieć Sikorski. Otrzymał więc misję szkolenia Cichociemnych.
W latach 1941-1943 był dowódcą kursu walki konspiracyjnej w Briggens. Od lipca 1942 komendantem Ośrodka Wyszkolenia Oddziału Specjalnego Sztabu Naczelnego Wodza (STS 43) w Audley End. Był również Kierownikiem Wydziału Wyszkolenia Sztabu Naczelnego Wodza oraz szefem Wydziału w Oddziale Specjalnym Sztabu NW. Od lipca 1944 zastępca szefa Oddziału VI (Specjalnego) Sztabu Naczelnego Wodza. Był również szefem sekcji polskiej brytyjskiego Special Operations Executive (Kierownictwo Operacji Specjalnych), sekcji Secret Intelligence Service która m.in. wyznaczała zadania wywiadowi Armii Krajowej.
Aktywnie uczestniczył w szkoleniu WSZYSTKICH cichociemnych. Powszechnie nazywany „ojcem cichociemnych", a przez nich samych ze względu na swój ojcowski stosunek zwany „tatą”.
O swoich wychowankach mówił w przejmujący sposób: "Wszyscy nasi i moi chłopcy „sami wybierani” – najpiękniejszy kwiat wojska – byli innym, niezwykłym wojskiem! Ale ich zespoły nigdy nie stanęły na zbiórce w całości, nie defilowali przy dźwiękach orkiestr. Nie otrzymali sztandaru, nie mieli dnia swojego święta i nie weszli do boju całym oddziałem! „Sami wybierani” wchodzili do akcji bojowej indywidualnie, tracąc przy tym dotychczasową swoją osobowość cywilną i żołnierską. Śmierć czyhała na nich od chwili oderwania się od ziemi angielskiej, towarzyszyła długo na własnej ziemi, a gdy ich dosięgła była okrutna!
Miał zwyczaj sadzenia krzewu róży przed swoim domem, ilekroć dowiedział się o śmierci któregoś z Cichociemnych.
Służbę wojskową zakończył w randze pułkownika.
Więcej o Józefie Hartmanie: https://pl.wikipedia.org/wiki/Józef_Hartman