Żeromski Stefan, Wierna Rzeka: klechda.
Kraków [etc.] : Spółka Nakładowa "Książka", cop. 1912 (Kraków : Drukarnia Narodowa).
[6], 264 s. ; 20 cm.
Oprawa półskórek z epoki. Na stronie przedtytułowej ekslibris
heraldyczny: „Ze zbiorów Edwarda M. Sieradzkiego w Turowej Woli”.
Winieta autorstwa Anny Zawadzkiej pełniąca rolę marki ochronnej.
Egzemplarz nr 4190.
Pierwsze wydanie jednej z najbardziej znanych powieści Żeromskiego osnutej na historii zaczerpniętej z opowiadań ciotki pisarza – Józefaty Saskiej. Nakład pierwszego wydania wynosił 10 000 egzemplarzy, z czego prawdopodobnie 6000 wydrukowano w wersji ocenzurowanej, przeznaczonej do dystrybucji w zaborze rosyjskim. Oferowany egzemplarz pochodzi właśnie z tej części edycji. Jak pisał badacz pierwszego wydania „Wiernej Rzeki” Wojciech Turek: „Wkrótce po wybuchu pierwszej wojny światowej, a w szczególności po zajęciu ziem polskich zaboru rosyjskiego przez wojska państw centralnych możliwy stał się nieskrępowany dostęp do egzemplarzy nieocenzurowanych. Wydanie ocenzurowane było usuwane, traktowane z lekceważeniem, uznawane za nieprzydatne i z tego względu obecnie stanowi rzadkość (…) Ocenzurowane wydanie Wiernej rzeki do dziś funkcjonuje jako szczególny przykład jednego z najbardziej drastycznych działań rosyjskiej cenzury. Rzeczywiście, skala ingerencji w tekst oryginalny była znacząca. Pigoń precyzyjnie doliczył się 30 usuniętych fragmentów, od pojedynczych wyrazów do całych akapitów: „Pastwą ołówka cenzorskiego padły głównie zdania i ustępy mówiące o bezwzględności i okrucieństwie, z jakim tępiono powstańców i pomocne im dwory” Ponadto w kilku miejscach „nieprawomyślne” określenia zastąpiono „poprawnymi politycznie”, np. zamiast „sołdat” lub „żołdak” – pojawiło się słowo „żołnierz”, a zamiast „powstanie” – określenie „zawierucha”. Jeden z największych usuniętych fragmentów (na s. 70) dotyczy szyderczej reakcji oficerów rosyjskich szukających we dworze ukrywającego się powstańca na wyznanie Salomei, że od niej pochodzi ślad krwi znajdujący się na materacu. W świetle obowiązującej wówczas obyczajowości pisanie wprost o objawach miesiączki było wyrazem odwagi i braku pruderyjności, ale, jak widać, cenzor czytający „Wierną Rzekę” koncentrował się na kwestiach politycznych i obronie dobrego imienia oficera rosyjskiego. W rezultacie w wersji ocenzurowanej Salomea mogła bez przeszkód płonąć ze wstydu, natomiast wizja oficerów chichoczących i szepczących dowcipne komentarze została zakwalifikowana jako potencjalnie niebezpieczna dla państwa rosyjskiego”.