Powitanie Karola Libelta. We Lwowie dnia 12. kwietnia 1869. Nakładem drukarni "Dz. lw." Dr. H. Jasieńskiego
Druk 1 s. o wym. 23,6 x 15 cm. Zaplamienia kart, ślady po złożeniu.
Pamiątka przyjęcia Karola Libelta we Lwowie, podczas jego podróży po Galicji. Podróż pisarza i filozofa obszernie relacjonowały ówczesne dzienniki.
Jak podaje A. Baszko w artykule "Podróż naukowa Karola Libelta do Galicji w 1869 roku i rękopiśmienna pamiątka po niej w zbiorach Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu":
"Podróż Karola Libelta przez Galicję z niemal kronikarską dokładnością
relacjonowała prasa (m.in. „Gazeta Narodowa”, „Dziennik Lwowski”,
„Gazeta Lwowska”, „Dziennik Literacki”, „Czas”, „Kraj”, „Dziennik Poznański”),
dlatego dziś można ją wiernie odtworzyć. Cała podróż trwała
dziesięć dni, od 9 do 19 kwietnia 1869 roku. W piątkowy wieczór 9 kwietnia
Libelt przybył do Krakowa8. Następnego dnia uczestniczył w posiedzeniu
zarządu Towarzystwa Przyjaciół Oświaty i w spotkaniu u założyciela
tegoż towarzystwa i posła Franciszka Trzecieskiego, „gdzie zebrało
się liczne grono Krakowian, pragnąc odświeżyć zawiązane z nim dawniej
stosunki”9. Rankiem w niedzielę 11 kwietnia razem z Henrykiem
Schmittem wyruszył pociągiem do Lwowa, po drodze na dworcach kolejowych
witały go „rady miejskie z burmistrzami na czele, ciała nauczycielskie
i obywatelstwo” w Tarnowie, Rzeszowie, Jarosławiu i Przemyślu
Według krakowskiego „Czasu” we Lwowie „od tygodnia na ulicy i w salonie,
w kasynie i w teatrze o niczym innym, jak tylko o Libelcie była mowa”, nic więc dziwnego, że w wieczór przyjazdu filozofa na dworcu kolejowym zebrała się liczna publiczność, a „przed dziewiątą peron był tak przepełniony, że trudno było przecisnąć się przez zbite tłumy”.
Upragniony gość przybył pół godziny później, powitany w imieniu lwowian przez Tomasza Rajskiego podziękował ze wzruszeniem za niezwykłe przyjęcie i udał się do Hotelu Europejskiego. W ślad za nim wyruszył urządzony na jego cześć pochód z pochodniami. Warto przytoczyć opis tego niezwykłego marszu: Pochód wyruszył spod kościoła OO. Bernardynów, skierował się następnie na plac Mariacki przed Hotel Europejski. Wzięły w nim udział młodzież uniwersytecka i technicka, rzemieślnicza (Towarzystwo „Gwiazda”), kupiecka (Koło Młodzieży Handlowej), rozmaite korporacje i towarzystwa, m.in. „Sokół”, mieszczanie, młodzież szkół średnich i nieprzejrzane tłumy publiczności. Cały pochód podzielono na 18 oddziałów; za każdym oddziałem, niosącym lampiony, postępował oddział z pochodniami. Uczestnicy pochodu postępowali w szeregach po sześciu […]. Razem z pochodem postępowały dwie muzyki wojskowe […]; do podniesienia nastroju przyczyniały się w niemałej mierze pieśni narodowe, wygrywane na przemian przez obie muzyki. Widok, jaki się patrzącym przedstawiał, był wspaniały: cała olbrzymia przestrzeń placu Mariackiego wydawała się jednym morzem ogniowym. Wrażenie dla oka było tym większe, że
lampiony były różnokolorowe w każdym oddziale: białe, różowe, liliowe itp.,
w ten sposób najrozmaitsze barwy, dobrane umiejętnie, przedstawiały wprost
czarujący widok. Samych lampionów było cztery tysiące, niezliczona zaś ilość
pochodni. Sam Libelt pojawił się na balkonie hotelu i „prawie do łez wzruszony […] podniósł, że tym przyjęciem uczczono nie jego, lecz Wielkopolan, braci naszych za kordonem, że każdy krok na ziemi naszej przekonywa go, iż nie znajduje się u obcych, lecz u swoich, i że ta tak żywo objawiona łączność wszystkich części Polski pozwala spodziewać się, iż części te spoją się kiedyś w jedną całość”. Może dziwić tak owacyjne i w tak niezwykłej oprawie płonących pochodni powitanie zgotowane Karolowi Libeltowi. [cytat za: LINK - https://www.google.com/url?sa=t&source=web&rct=j&opi=89978449&url=https://bibliotekanauki.pl/articles/912352.pdf&ved=2ahUKEwiesKWSqcuPAxW9PhAIHT1LAoAQFnoECBgQAQ&usg=AOvVaw00D2QxzZ_mWCmc8KuhLn5N ]
最近瀏覽過的
登錄以查看拍品列表
收藏
登錄以查看拍品列表